Nie dajcie się rozproszyć rosyjskim rakietom i dronom bombardującym ukraińskie miasta. Ukraińskie ofiary cywilne są w większości dni jednocyfrowe, a lokalne przerwy w dostawie prądu rzadko trwają dłużej niż pół dnia. Te ataki są raczej rosyjskim temperamentem niż strategią, ponieważ ukraiński system energetyczny należy do najmniej podatnych na zagrożenia na świecie.

Został on w większości zbudowany w czasach sowieckich i dlatego został zaprojektowany tak, aby zachować funkcjonalność nawet podczas wojny nuklearnej na pełną skalę. Podstacje są rozrzucone na ogromnych obszarach, a nawet poszczególne transformatory są od siebie bardzo oddalone. Pojedynczy atak rakietowy nie jest w stanie zniszczyć wszystkich transformatorów w podstacji, a ich naprawa jest szybka i łatwa.

Ukraina jest tak bogata energetycznie, że w czasach przedwojennych sprzedawała prąd do Mołdawii, Białorusi, a nawet Unii Europejskiej. Pociski, których używają Rosjanie, nie są w stanie wyrządzić dużych szkód dużym elektrowniom - a co najmniej 80% z nich jest obecnie zestrzeliwanych.

Co więcej, większość ukraińskich elektrowni to albo wielkie zapory (praktycznie nietykalne), albo elektrownie atomowe (nietykalne, chyba że Rosjanie chcą mieć opad na własnym terytorium). Jeśli "ofensywa energetyczna" jest najgorszą rzeczą, jaką reżim Władimira Putina może zrobić ludności cywilnej Ukrainy, to nie mają się czym martwić.

Gdzie zatem uderzy kolejna wielka ukraińska ofensywa lądowa? Z pewnością tak się stanie, ponieważ Kijów czuje się zobowiązany do pokazania, że robi postępy w wojnie, aby utrzymać zaangażowanie swoich zachodnich zwolenników.

Mówienie o tym, że walki są patowe, jak uwagi szefa ukraińskiego wywiadu wojskowego Kyryko Budanowa dla BBC w zeszłym tygodniu - "Sytuacja po prostu utknęła. Nie porusza się." - jest jedynie dywersją. To tylko część wojny psychologicznej przed atakiem.

Ukraińscy generałowie mają do wyboru około tysiąca kilometrów frontu i wystarczająco dużo artylerii, w tym pięćdziesiąt systemów rakietowych dalekiego zasięgu HIMARS (licząc kilka równoważnych systemów nieamerykańskich), aby odizolować niemal każdy skrawek rosyjskiego frontu od jego tylnego wsparcia. Będą próbowali wziąć kolejny duży kęs, a najbardziej prawdopodobnym wyborem jest Melitopol.

Celem byłoby odcięcie rosyjskich połączeń drogowych i kolejowych na okupowanym przez Rosjan odcinku południowego wybrzeża Ukrainy i zwinięcie rosyjskich sił na zachód od niego. Jeśli nie dojdzie do całkowitego załamania się armii rosyjskiej, nie zakończy się to rekonkwistą Krymu, ale doprowadzi siły ukraińskie do północnej granicy półwyspu.

Alternatywą byłby atak w celu odzyskania części obwodu ługańskiego, które były pod kontrolą Ukrainy do czasu inwazji rosyjskiej w lutym ubiegłego roku. Ukraińcy już od jakiegoś czasu rąbią się na linii Svatove-Kreminna i może ona być gotowa do rozpadu.

To właśnie tam Ukraińcy odnieśli pierwsze duże zwycięstwo we wrześniu ubiegłego roku i choć nie ma to większego znaczenia strategicznego czy ekonomicznego, mogłoby posłużyć jako dowód, że ich armia wciąż czyni postępy.

Albo ukraiński atak może się nie udać, oczywiście: to jest wojna, a nie film. Ale są już w punkcie, w którym jedna porażka byłaby decydująca.

Nieustanne spekulacje dziennikarskie na temat tego, jak długo Zachód, a w szczególności Stany Zjednoczone, będą skłonne ponosić koszty tej wojny, całkowicie mijają się z celem. Wojna na Ukrainie jest bardzo tanim rozwiązaniem problemu, o którym Amerykanie nawet nie wiedzieli, że go mają.

Do zeszłego roku Rosja zajmowała czwarte lub piąte miejsce na liście problemów polityki zagranicznej Waszyngtonu. Reżim Putina był nieatrakcyjny i czasami agresywny w stosunku do swoich bezpośrednich sąsiadów, ale był to zdeindustrializowany kurdupel (gospodarka mniejsza od kanadyjskiej) z dużą ilością broni nuklearnej i spadkowym statusem wielkiego mocarstwa ("Górna Wolta z rakietami").

Zdumiewająco głupia inwazja Putina na Ukrainę szybko awansowała na drugie miejsce (po Chinach) pod względem pozyskiwania strategicznej uwagi Waszyngtonu. Ale nadal nie była ona poważnym zagrożeniem militarnym dla Europy NATO czy Stanów Zjednoczonych, poza atomówkami - a rosyjska inwazja na Ukrainę stworzyła swoje własne antidotum: ukraiński opór zbrojny.

Stany Zjednoczone nie muszą angażować ani jednego amerykańskiego żołnierza do walki, aby utrzymać Rosję w pełnej okupacji i dryfującą w kierunku bankructwa. Pomoc wojskowa USA dla Ukrainy do tej pory jest mniejsza niż roczny koszt długiej wojny w Iraku, i około jednej dziesiątej obecnego budżetu obronnego USA. Jest to najlepsza okazja w amerykańskiej historii wojskowości.


Author

Gwynne Dyer is an independent journalist whose articles are published in 45 countries.

Gwynne Dyer